Nie szukajcie w tym przepisie czekolady, nie ma jej tutaj. Nazwa cytrynowe „brownie” wzięła się może z drobnego podobieństwa w konsystencji (ciasto jest puszysto – ciężkie, ale nie aż tak mocno, jak czekoladowe brownie), dodatkowo nie ma w nim proszku do pieczenia i… jeśli wyjdzie Wam zakalec, możecie powiedzieć, że to było zamierzone ;-). Ciasto jest wspaniale cytrynowe, z pysznym cytrynowym lukrem. Uzależnia, ale przyznam, że trzeba lubić mocno cytrynowe smaki. Ja je kocham, więc u mnie gościło już dwukrotnie ;-). I – niezależnie od nazwy – upieczcie je, jeśli lubicie wilgotne ciasta.
ps. wrzuciłam je do kategorii „brownies” tylko ze względu na nazwę, by łatwiej było je odnaleźć w gąszczu przepisów.
Cytrynowe „brownie” – składniki:
- 160 g masła
- 3/4 szklanki drobnego cukru do wypieków
- 3 duże jajka
- skórka otarta z 2 dużych cytryn
- świeżo wyciśnięty sok z połowy cytryny
- 170 g mąki pszennej
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
W misie miksera umieścić masło i cukier. Utrzeć do powstania jasnej i puszystej masy maślanej. Dodawać jajka, jedno po drugim, ucierając po każdym dodaniu do dokładnego połączenia (masa maślana może się zwarzyć w tym momencie, ale nie ma to wpływu na wypiek). Dodać skórkę i sok cytrynowy, zmiksować. Dodać przesianą mąkę pszenną, wymieszać szpatułką do połączenia.
Formę o wymiarach 28 x 18 cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Piec w temperaturze 150ºC przez około 25 minut lub do tzw. suchego patyczka. Nie piec za długo by nie wysuszyć ciasta; powinno być mokre w konsystencji choć na patyczku włożonym w środek nie powinno być śladów surowego ciasta. Wyjąć, wystudzić.
Polać cytrynowym lukrem, pokroić na kwadraty i udekorować świeżymi drobnymi owocami.
Lukier cytrynowy:
- 1 szklanka cukru pudru
- 3 łyżki soku z cytryny
- skórka otarta z 1 dużej cytryny
Wszystkie składniki umieścić w miseczce i rozetrzeć grzbietem łyżki. Jeśli lukier będzie zbyt rzadki – dodać więcej cukru pudru, a jeśli zbyt gęsty – soku z cytryny.
Dodatkowo:
- drobne owoce malin i jagód, do dekoracji
Smacznego :-).
Źródło przepisu – blog ’the girl who ate everything’.
Wszystkie komentarze czytam, choć niestety, nie dam rady na wszystkie odpowiedzieć. Zanim zamieścisz pytanie upewnij się czy nikt nie zadał podobnego (ułatwi Ci to wyszukiwarka zamieszczona w komentarzach). Komentarze z linkami mogą nie zostać opublikowane.
Autorka bloga